Dbamy o Twoją prywatność
Dzięki plikom cookies i technologiom pokrewnym oraz przetwarzaniu Twoich danych, możemy zapewnić, że dopasujemy do Ciebie wyświetlane treści.Wyrażając zgodę na przechowywanie informacji na urządzeniu końcowym lub dostęp do nich i przetwarzanie danych (w tym w obszarze profilowania, analiz rynkowych i statystycznych) sprawiasz, że łatwiej będzie odnaleźć Ci w Allegro dokładnie to, czego szukasz i potrzebujesz.Administratorem Twoich danych będzie Allegro oraz niektórzy partnerzy, z którymi współpracujemy.
Ułatwienia korzystania z naszych stron, prezentowania spersonalizowanych treści i reklam oraz ich pomiaru, tworzenia statystyk, poprawy funkcjonalności strony.Zgodę wyrażasz dobrowolnie. Możesz ją w każdym momencie wycofać lub ponowić w zakładce Ustawienia plików cookies na stronie głównej. Wycofanie zgody nie wpływa na legalność uprzedniego przetwarzania.
polityka plików cookiespolityka ochrony prywatnościJakie mierniki i czujniki przydadzą nam się podczas kupna używanego auta?
Rzadko się zdarza, byśmy od razu trafili na samochód spełniający nasze wymagania. Najczęściej musimy obejrzeć sporo marnych ofert. Aby nie dać się naciągnąć, należy przed zakupem sprawdzić stopień zużycia różnych jego części.
Czas czytania: 6 min
Oczywistą oczywistością jest to, że musimy być wyposażeni w miernik grubości lakieru. Za jego pomocą stosunkowo łatwo stwierdzimy, które części samochodu były łatane i w których miejscach. Pozostaje jeszcze pytanie: dlaczego? Ale o to musimy już zapytać sprzedającego, który powinien wiedzieć, z jakiego powodu dane części musiały być lakierowane bądź szpachlowane. Miernik grubości lakieru kosztuje niestety sporo – przyzwoita jakość jest wyceniana na powyżej 100 zł, półprofesjonalne mierniki z sondą umieszczoną na elastycznym przewodzie – od ok. 200 zł w górę. Nie jest to mało, ale w końcu kupujemy go po to, by oszczędzić na późniejszych naprawach i nie jeździć samochodem składanym z kilku różnych. Poza tym miernik można sprzedać, jeśli przez najbliższe kilka lat miałby leżeć i pokrywać się kurzem. Uwaga, warto sprawdzić jak najwięcej elementów karoserii. Zajmie to najwyżej kwadrans, a będziemy mieć pewność, że kupujemy auto, które nie miało poważnych kolizji. Jeszcze jedno – miernikiem warto sprawdzić również nowy samochód, prosto z salonu. To nie żart, na parkingach i w transporcie wiele aut jest uszkadzanych, a potem naprawianych. Na ogół dobrze, ale warto to wiedzieć i sprawdzić – może da się coś ugrać? Jak nie obniżkę ceny, to ładniejsze dywaniki.
Interfejs diagnostyczny
XXI wiek leci coraz szybciej, technologie rozwijają się w tempie niemal kosmicznym. Podpięcie samochodu pod komputer nie jest już tylko domeną warsztatów, każdy może sobie kupić prosty interfejs diagnostyczny. Można go podłączyć do telefonu, tabletu czy komputera i szybko sprawdzić podstawowe parametry auta. Co ciekawe, ceny interfejsów ciągle spadają, najtańsze można kupić już za kilkanaście złotych. Za przyzwoitej jakości urządzenie z odpowiednim oprogramowaniem zapłacimy kilkadziesiąt złotych. Czy się przyda? Na pewno, poza tym możemy go potem używać w swoim samochodzie do diagnozowania ewentualnych awarii. I to zdalnie, bo sporo interfejsów działa bezprzewodowo, wykorzystując technologię Bluetooth.
Tester szczelności uszczelki pod głowicą
W używanych autach warto sprawdzić stan uszczelki pod głowicą. Ale to już w aucie, które przeszło pierwsze testy i które chcemy kupić. Tester szczelności uszczelki pod głowicą kosztuje ok. 20–30 zł. Jego zadaniem jest wykrywanie pochodzącego ze spalin dwutlenku węgla (CO2) w układzie chłodzenia. Warto zrobić to przed finalizacją zakupu – będziemy wiedzieć, co kupujemy i na jakie wydatki musimy się szykować.
Multimetr
Niegłupim pomysłem jest wzięcie ze sobą multimetru, czyli uniwersalnego czujnika do mierzenia „jakości” prądu w aucie. Czujniki multimetru przykładamy do klem akumulatora przy pracującym silniku. Optymalne napięcie wynosi od 13,8 V do 14,4 V. Po co to w ogóle mierzyć? Otóż możemy sprawdzić, czy akumulator jest sprawny, czy musimy się szykować do jego wymiany niedługo po kupnie auta. A przy okazji możemy sprawdzić, czy alternator działa prawidłowo. W dużym skrócie – mierzymy napięcie z wyłączonym silnikiem, a potem po jego uruchomieniu. Napięcie powinno przekraczać 13 V na „wolnych obrotach”. Po włączeniu prądożernych układów (klima, dmuchawa, ogrzewanie tylnej szyby) nie powinno spaść poniżej 13,5 V. Multimetr jest stosunkowo niedrogim urządzeniem, można go kupić już nawet za kilkanaście złotych. Przydaje się nie tylko w garażu, ale i w domu, choćby do testowania baterii czy przewodów.
Testery płynów
Na zakupy można też wziąć kilka innych próbników i mierników. Należą do nich na przykład tester płynu hamulcowego czy też tester płynu chłodniczego. Pierwszy kosztuje 30–40 zł, drugi – ledwie kilka lub kilkanaście. Pomogą sprawdzić, czy auto jest faktycznie tak zadbane, jak twierdzi sprzedawca. Te płyny i tak warto wymienić na świeże po kupnie samochodu, ale ich zły stan może uruchomić nam mały alarm w głowie.
Tester ciśnienia sprężania
Dociekliwi mogą też sięgnąć po tester ciśnienia sprężania. Jego użycie wymaga nieco zdolności manualnych – końcówkę testera należy wkręcić w miejsce świecy zapłonowej i uruchomić silnik. Miernik pokaże nam ciśnienie, które musimy porównać z zalecanym dla tego modelu auta. Dla silników benzynowych kompresja powinna wynosić na ogół 7–9 b, a dla wysokoprężnych 14–23 b.
Konrad Bagiński
Z zawodu dziennikarz (m.in. Aktivist.pl), z zamiłowania pasjonat motoryzacji w każdym wydaniu. Uwielbia poruszać się wszystkim, co ma cztery kółka i silnik. A co poza motoryzacją? Sport, kryminały, wędrówki po lesie. Czyli ekologicznie – bo nie każdy fan motoryzacji jest wrogiem czystego środowiska.